sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 2


Rozpakowuję swoje ubrania z walizki. Nie jest tego zbyt wiele, ale dla mnie w  sam raz. Mam coś na każdą okazję, co chyba jest najważniejsze. W swoim zdecydowanie zbyt dużym domu w Londynie, Justin ma również ogromną garderobę. W sumie nie wiem, po co. Mówił, że zwykle przyjeżdżał tu i mieszkał sam, a chyba nie potrzebuje tyle miejsca, a już zwłaszcza na… ubrania.
Już jutro idę rozpocząć swój płatny staż w Malik’s Entertainment. Jestem strasznie podekscytowana, ale z drugiej strony mam lekkie obawy, jak sobie tam będę radzić. To moje marzenie i tak bardzo nie mogłam się tego doczekać, a teraz? Bardzo się cieszę, jednak i stresuję przed spotkaniem z szefem tej firmy, z moimi „współpracownikami” oraz, czy uda mi się tam zaaklimatyzować.
Moje myśli przerywa na wpół goły Justin. Oplata mnie rękami od tyłu, a ja czuję jego  nagą klatkę piersiową. Mimowolne, delikatne ciepło rozchodzi się po moim ciele. Zawsze tak na mnie działa.
- Chodź już do łóżka – szepcze zmęczony. Przez chwilę zastanawiam się, w jakim sensie to powiedział. Ale wydaje się zmęczony, więc pewnie ma na myśli tylko sen… Chyba…
- Zaraz. Najpierw muszę przygotować sobie rzeczy na jutro – mówię i zdejmuję z siebie jego ręce.
- Ale kiciu…
- Przyjdę za pięć minut – wzdycham.
- Trzymam cię za słowo, bo inaczej sam się po ciebie pofatyguję – puszcza mi oczko, a ja chichoczę.
Budzik dzwoni, a  ja wstaję bardzo wypoczęta. Muszę się szybko ogarnąć, na szczęście zdążyłam sobie wszystko przygotować. Justin nawet nie drgnął kiedy wychodziłam z łóżka. Po godzinie schodzę na dół gotowa. Jem szybkie śniadanie i w lekkim zdenerwowaniu jadę do firmy. Jest mi troszkę przykro, że Justin się nie obudził i, że nie życzył mi szczęścia. Jazda metrem jest bardzo krótka, jestem z siebie dumna, że się nie pogubiłam, a to naprawdę skomplikowane. Stoję przed wielkim oszklonym budynkiem  i nie jestem do końca pewna, czy chcę tam wejść. Jednak wiem, że to moja duża szansa i spełnienie marzeń.  W środku na samym dole znajduje się recepcja, podchodzę tam. Wita mnie ruda kobieta z toną tapety na twarzy, co w ogóle nie pasuje do jej wieku. Ma około trzydzieści lat. Przedstawiam się jej, mówię, że jestem umówiona z Panem Malikiem. Ruda najpierw gdzieś dzwoni, a potem opisuje, jak mam się dostać do jego biura. Idę do windy, po drodze napotykając miliony spojrzeń. Dziwią mi się, pewnie dlatego, że nie mam na sobie tony tapety i jestem ubrana w zwykłą czarną spódniczkę do kolan i białą koszulę z długim rękawem. Myślałam, że takim skromnym strojem nie wywołam szumu i raczej nikt nie zwróci na mnie większej uwagi. Ale wygląda na to, że się myliłam. Wchodzę do dosyć dużej windy. Wciskam guzik z ósmym numerem. Przeglądam się przez chwilę w lustrach dookoła mnie. Cholera, czyściutkie. Na pewno dbają tutaj o wygląd wewnętrzny, bardzo. Po krótkiej chwili, nareszcie, mogę stanąć przed drzwiami, być może, mojego przyszłego pracodawcy. Serce bije mi szybciej i chyba nawet się pocę. Pukam lekko trzy razy. Chyba pierwszy raz jestem tak bardzo zdenerwowana.
- Proszę – słyszę niski, seksowny głos po drugiej stronie. Otwieram drzwi i wchodzę. Wow, jego gabinet jest przeogromny. Białe ściany, prawie tak samo jasne płytki na podłodze i hebanowy dywan, na którym stoi szklane biurko, a za nim znajduje się czarny, biurowy fotel, odwrócony tyłem do mnie. Albo to tylko iluzja i Pan Malik nagle wyskoczy z tyłu i mnie przestraszy… Nie, raczej to pierwsze.
- Dzień dobry – staram się brzmieć pogodnie i pewnie siebie, ale czuję, jak cała się trzęsę w środku, przez co mój głos jest nieco piskliwy. Cholera!
- Witam – mówi znowu mężczyzna, odwracając się do mnie przodem. To było takie… Zmysłowe… Nie, przestań tak myśleć!
Pan Malik wstaje i, uśmiechając się ciepło, wyciąga w moją stronę dłoń. Podaję mu swoją, jednocześnie patrząc się na jego twarz. Przystojną, bardzo przystojną twarz i chyba nawet zbyt długo gapię się w jego brązowe oczy. Śliczne oczy. Zarumieniona odwracam szybko wzrok i zajmuję miejsce, wraz z nim. Albo mi się wydawało, albo uśmiechnął się jeszcze szerzej, gdy tak zareagowałam.
 - Cieszę się, że przyjechała Pani tak szybko.
- Bardzo mi zależy na stażu tutaj, więc przyjechałam jak najszybciej.
- To świetnie. Bardzo cenię sobie takich ludzi Panno…
- Mia Bennet
- Panno Bennet – uśmiecha się ciepło, pokazując równe, piękne białe zęby.
- Kiedy będę mogła zacząć pracę?
- Od jutra. Proszę przyjść na godzinę ósmą trzydzieści. A teraz oprowadzę Panią po firmie.
- Nie będzie Pan mnie o nic więcej pytał?
- Wiem o Pani wystarczająco dużo, a resztę poznam podczas naszej wspólnej pracy. – znów się uśmiecha. Ma taki piękny uśmiech. Odwzajemniam ten gest. 
Oboje wstajemy w tym samym czasie. Pan Malik otwiera dla mnie drzwi, gestem ręki pokazując, abym wyszła, po czym rusza za mną.




***
Oto i jest 2 rozdział! Dziękujemy za komentarze i wyświetlenia :) Jesteście cudowni!!! :*
Komentujcie jak najwięcej!!!!!!!!!!!!!! ♥


5 komentarzy:

  1. Robi się ciekawie. Boski *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypominamy o dodaniu buttonu lub linku do spisu. Pozdrawiamy, załoga spisfanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, możemy to zrobić, ale byłybyśmy wdzięczne za umieszczenie naszego zgłoszenia w kategoriach na Waszej stronie. Bardzo nam na tym zależy. Pozdrawiamy i dziękujemy.

      Usuń
  3. Boze bóstwo....kocham to <3

    OdpowiedzUsuń